Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym. - Albert Einstein

 

John Doyle, koordynator ds. polityki zrównoważonego rozwoju Komisji Europejskiej i analityk odporności w obliczu zmiany klimatu współpracujący także z Dyrekcją Generalną ds. Społeczeństwa Informacyjnego i Mediów, podzielił się 10 kwietnia 2019 r. w Brukseli wynikami swojego dochodzenia na spotkaniu kilku agencji ONZ ds. pomocy:

Powiedziano wam, że możemy spodziewać się wzrostu średniej temperatury Ziemi do 1,5°C lub 2°C w porównaniu z epoką preindustrialną. Twierdzenie to jest nieaktualne. Nie ma na świecie ani jednego niezależnego naukowca, który podpisałby się pod taką prognozą. Zmierzamy do ocieplenia o wartości 10°C, które może nastąpić na przestrzeni 20, 30 lat. Po drodze przekroczymy 4°C. To interesujący pułap, ponieważ oznacza wymarcie naszego gatunku. Warto o tym pamiętać. To nie jest mój wymysł. Fakty te wyszły na jaw od czasu opublikowania Raportu AR5 Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu. Zdaliśmy sobie sprawę, że żyjemy w błogiej nieświadomości. Sądzimy, iż dzięki stopniowej, łagodnej redukcji emisji gazów cieplarnianych i przesiadce na auta elektryczne zapewnimy sobie bezpieczną przeprawę. Nic z tego.

> Will Steffen, emerytowany profesor Uniwersytetu Narodowego w Australii i czołowy klimatolog tego kraju, wyjawił 5 czerwca 2020 r. konkluzję swoich dociekań:

Od dłuższego czasu poruszamy się trajektorią, która prowadzi ku upadkowi cywilizacji, ponieważ przekroczyliśmy 9 z 15 znanych globalnych punktów krytycznych regulujących stan planety. Możliwe, że uruchomiliśmy globalną kaskadę, która zamieni Ziemię w cieplarnię, niezależnie od tego, czy zdołamy zmniejszyć emisje GHG. Biorąc pod uwagę impet samej planety, jak i systemów ludzkich, a także rosnącą różnicę między ‚czasem reakcji’ potrzebnym do przestawienia cywilizacji przemysłowej na tory biegnące ku zrównoważonej przyszłości, a ‚czasem interwencji’, jaki pozostał, by uniknąć szeregu katastrof w fizycznym systemie klimatycznym (np. topnienie arktycznego lodu morskiego) i biosferze (np. utrata Wielkiej Rafy Koralowej), zabrnęliśmy za daleko.

> Poczdamski Instytut Badań nad Wpływem Klimatu (Potsdam Institute for Climate Impact) wywołał międzynarodowe poruszenie publikacją na łamach Nature z 27 listopada 2019 r., która zawierała następujący paragraf:

System Ziemi bywał wcześniej niestabilny w wielu skalach czasowych za przyczyną względnie słabego wymuszania związanego ze zmianami w orbicie Ziemi. Obecnie odpowiadamy za wymuszanie silniejsze, zaś stężenie CO2 w atmosferze i globalna temperatura rosną w tempie o rząd wielkości szybszym niż podczas ostatniej deglacjacji. (…) Atmosferyczna zawartość CO2 osiągnęła już pułap widziany ostatnio w pliocenie – około 4 milionów lat temu. Koncentracje gwałtownie zmierzają ku poziomom widzianym ostatnio w eocenie – około 50 milionów lat temu – kiedy to temperatury były wyższe średnio o 14°C od wartości, jakie panowały w epoce przedprzemysłowej.

 

Służba Zmiany Klimatu UE Copernicus (Climate Change Sevice Copernicus) podała w swoim raporcie z 5 czerwca 2020 r., że średnia majowa temperatura w okręgach Syberii znanych z rozległych pokładów wiecznej marzłoci była wyższa od normy z lat 1981-2020 aż o 10°C (!), z kolei świat doświadczył najcieplejszego maja w historii pomiarów.

W dniu 20 czerwca 2020 r. w Wierchojańsku – miasteczku położonym w Jakucji (67,5° szerokości geograficznej północnej) – termometry pokazały 38°C. To najwyższa temperatura zarejestrowana na północ od koła podbiegunowego, które zaczyna się od 66,5°N. Wierchojańsk zalicza się do najzimniejszych miejsc na Ziemi – w miesiącach zimowych panują tam mrozy o wartości nawet -50°C. To, co dzieje się w bieżącym roku na Syberii, jest oszałamiające. Taka pogoda miała nadejść dopiero w 2100 r.napisał na Twitterze Jeff Berardelli, meteorolog i specjalista ds. klimatu.

 

W badaniu opublikowanym 4 lipca 2020 r. w Geology wykorzystano nowatorską metodę, która pozwoliła stwierdzić, że dzisiejsze poziomy dwutlenku węgla w atmosferze są najwyższe od 23 milionów lat. Zespół naukowców wykorzystał skamieliny starożytnych tkanek roślinnych do stworzenia zapisu atmosferycznego CO2, który obejmuje 23 miliony lat nieprzerwanej historii Ziemi. Wcześniej autorzy wykazali, iż na etapie wzrostu roślin względna ilość dwóch stabilnych izotopów węgla – węgla-12 i węgla-13 – zmienia się w odpowiedzi na wartość koncentracji CO2 w atmosferze. W najnowszej analizie uczeni zmierzyli względną ilość tych izotopów w kopalnych materiałach roślinnych oraz obliczyli stężenie CO2 w atmosferze, w której rozwijały się starożytne organizmy. Co więcej, nowa „oś czasu” CO2 nie ujawniła żadnych dowodów na jakiekolwiek fluktuacje dwutlenku węgla, które byłyby porównywalne z dramatycznym skokiem koncentracji tego gazu, jaki obserwujemy dzisiaj. Oznacza to, że spowodowane przez cywilizację przemysłową nagłe zaburzenie cieplarniane stanowi wyjątek w najnowszej historii geologicznej. A skoro najważniejszym zmianom ewolucyjnym z minionych 23 milionów lat nie towarzyszyły tak drastyczne zmiany poziomów dwutlenku węgla, to można wyciągnąć wniosek, iż ekosystemy i temperatura są dużo bardziej wrażliwe na niewielkie wahania stężenia CO2, niż sądzono dotychczas. Przykład: znaczne ocieplenie globu, jakie nastąpiło w połowie pliocenu (5-3 miliony lat temu) i miocenu (17-15 milionów lat temu), które czasami porównuje się do ocieplenia obecnego, były spowodowane nieznacznymi wzrostami koncentracji CO2.

 

źródło
https://exignorant.wordpress.com/2020/07/01/okruchy-szczerosci/

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Reklama

Początek strony