Powiecie: „dobre sobie, każdy może powiedzieć, że chciałby zostać miliarderem.”
Natomiast nie każdy ma do tego takie podstawy jak Lars Windhorst. Multimilionerem Lars został już w wieku 16-tu lat. Obecnie zarządza miliardami. Jak do tego doszło, przeczytasz w tym artykule.
O ile co 500-ny mieszkaniec świata jest dolarowym milionerem (czyli 0,2% populacji), o tyle średnio tylko 1 na 5 mln ludzi jest dolarowym miliarderem. Oznacza to, że wśród 10.000 milionerów jest jeden miliarder. Nawet poruszając się wśród milionerów, spotkać miliardera, to tak jak znaleźć czterolistną koniczynę, bo tylko jedna na 10.000 jest czterolistna. W Polsce miliarderzy są jeszcze rzadziej spotykani. Jest ich tylko czterech, czyli 1 na 10 mln Polaków. Zatem różnica między milionerem a miliarderem jest ogromna. O ile posiadając jeden hotel, jest się zwykle milionerem, o tyle miliarder posiada ich 200, jak Peter Stordalen. Multimilioner może posiadać fabrykę, miliarder ma ich 400, jak Frank Stronach. Milioner posiada jeden lub kilka sklepów w jednym mieście, singapurski miliarder Ron Sim ma ich 1.200 na całym świecie.
Frank Stronach twierdzi, że nie można świadomie postanowić, by zostać miliarderem. Zbyt wiele zależy od okoliczności, tzn. by być we właściwym czasie we właściwym miejscu. Do tego trzeba oczywiście mieć odpowiednie umiejętności i psychoosobowość. Ale dla Larsa nie ma rzeczy niemożliwych. I czy właśnie nie jest wyznacznikiem indywidualisty, dokonywanie rzeczy niemożliwych, choćby dlatego, że się nie wie, że są niemożliwe do zrobienia. Ktoś powiedział, że niemożliwym nazywa się to, czego nikt nie potrafi zrobić, dopóki ktoś tego nie zrobi.
Historia ta zaczyna się w roku 1983, kiedy Lars ma 7 lat i na lekcji plastyki dostaje zadanie namalować świat. Podczas gdy inne dzieci malują drzewa, domy, drogi i samochody, Lars maluje miasto z portem, a w nim statki kontenerowe z napisem „Windhorst Containers” oraz wieżowce z jego nazwiskiem. „Już wtedy marzyłem, by zbudować imperium biznesowe. Bardzo mnie to ekscytowało. Nie wiedziałem w jakiej dokładnie branży, ale chciałem być zaangażowany w wielki świat biznesu.” – mówi Windhorst. W ogródku rodziców buduje imitację tygla z panelem kontrolnym, przebiera się w odzież ochronną, bawiąc się w ten sposób w „przemysł ciężki” i wyobrażając sobie, że steruje hutą.
Wkrótce dostaje od pracującego w hurtowni komputerów ojca komputer PC. Na początku bawi się grami, ale szybko przechodzi do programowania. Uczy się BASICa i C++ i pisze pierwsze proste programy.
Jest rok 1990. Lars ma 14 lat. Chwali się w szkole, że umie programować, że zakłada firmę softwareową i zrobi swój własny produkt sofwareowy. Widząc zazdrość współuczniów, proponuje im, by przekonali rodziców, to on zorganizuje im komputery, lepsze i po niższych cenach, niż mogą dostać w handlu. Wykorzystując hurtownię i kontakty ojca, zaopatruje w komputery najpierw kolegów ze szkoły, później sąsiadów i znajomych.
Lars ogląda komputer od środka i stwierdza, że wszystkie części produkowane są w Chinach i Taiwanie. Postanawia sprowadzać części bezpośrednio z dalekiego wschodu. Zdaje sobie sprawę z wagi wizerunku i wie, że kiedy nie jesteś dużą firmą, musisz przynajmniej sprawiać wrażenie dużej firmy. Prosi znajomego grafika, którego uczy obsługi komputera, żeby zamiast zapłaty gotówką, zrobił mu imponujący logotyp „Windhorst Industries” i nagłówek, którego może używać, by wysyłać zapytania faksem najpierw do chińskiej izby handlowej, a potem do dalekowschodnich producentów.
W tym czasie Lars ma 14 lat, więc oficjalnie firma musi być zarejestrowana na jego ojca. Garaż służy za magazyn, a biuro dzieli w domu z mamą, nauczycielką. Lars importuje części płacąc czekiem przy odbiorze. Czek realizowany jest w 4-5 dni. W tym czasie Lars sprzedaje cały towar, tak że pieniądze są na koncie, zanim bank je ściąga. W ten sposób udaje mu się operować bez kapitału. „To nie było łatwe, ale tak poprostu robiłem.”
Sprowadza coraz większe ilości, pewnego razu nawet cały kontener z kilkuset monitorami. Kiedy kierowca przy dostawie monitorów pyta, gdzie jest pracownik ze sztaplarką, który rozładuje kontener, Lars odpowiada: „Jaka sztaplarka? Nie mam sztaplarki.”. „Nie masz sztaplarki? To jak chcesz to rozładować? Ręcznie? Ja tego za ciebie nie zrobię i nie mam czasu czekać godzinami na rozładowanie.” Lars organizuje pobliskich farmerów, daje im po 10DM i monitory rozładowane są w kilkanaście minut. Kłopot w tym, że garaż zawalony jest już innymi częściami. Monitory ustawiają więc na podjeździe do garażu i na trawniku przed domem. Kiedy ojciec wraca z pracy, łapie się za głowę: „Kompletnie zwariowałeś! Spójrz na to! To są setki tysięcy marek. Co będzie jak zacznie padać deszcz?”. Lars organizuje od farmerów folię plastikową i przykrywa nią prowizorycznie monitory. Pomoże przy mżawce, ale jak przyjdzie prawdziwy deszcz, to podmyje je jak nic, setki tysięcy marek popłyną. Pozostaje się modlić. „A co będzie, jak ktoś podprowadzi monitor? Będziemy 300 marek w plecy”. „Musiałem stróżować całą noc. Następnego dnia rano UPS przyjechał i zabrał je. Załadowaliśmy je z kilkoma przyjaciółmi. Sprzedałem wszystko w 1 dzień.” – mówi z dumą Windhorst. Jego talent sprzedawcy jest niewątpliwy.
W pierwszych miesiącach roku 1993 firma osiąga już miesięczne obroty 100.000DM i sprzedaje 20-30 komputerów i dużo komponentów miesięcznie.
Latem w roku 1993, kiedy Lars ma 16 lat, zdarza się coś, co na zawsze zmieni bieg jego życia. Na początku wakacji dostaje telefon od swojego głównego Chińskiego dostawcy. Przy telefonie jest szef na Europę, Ming Rong Zhang. Informuje go, że opuszcza chińską firmę i chce się pożegnać po 2 latach współpracy, bo Windhorst Industries jest dla niego ważnym klientem. Lars widzi dla siebie niepowtarzalną szansę:
„Jeśli opuszcza Pan firmę, to powinien Pan przyłączyć się do mnie.”
„Dlaczego do Pana? Nigdy nawet Pana nie spotkałem. Nie znam Pana wogóle.”
„Przed chwilą powiedział Pan, że jestem jednym z najlepszych Pana klientów.”
„Tak, jest Pan.”
„Muszę Panu coś powiedzieć. Robię to tylko na pół etatu, bo przed południem chodzę do szkoły.”
„Co?!?!? Jest Pan nauczycielem?”
„Nie.”
„Nie? Jest Pan studentem? Co Pan studiuje?”
„Nie, nie. Chodzę do szkoły średniej.”
„Do szkoły średniej?!?!? Ile ma Pan lat?”
„Szesnaście.”
„Nie, to niemożliwe.”
„Tak.”
„Nie, nie wierzę… Spotkajmy się. Przyjadę do Pana w przyszłym tygodniu, zobaczę Pana firmę.”
Lars wstydzi się zaprezentować firmę składającą się z garażu i domowego biura.
„To dosyć skomplikowane. Mamy teraz przebudowę. Lepiej, jeśli ja Pana odwiedzę. Kiedy ma Pan czas?”
„Kiedy Pan chce.”
„Kiedy chcę? Jest Pan pewny?”
„Jasne, jestem w Düsseldorf. Proszę przyjechać. Odbiorę Pana ze stacji i zjemy razem dinner.”
„Ok, to przyjadę jutro.”
„Jutro?!?!?”
„Przecież powiedział Pan, kiedy chcę. Przyjeżdżam jutro.”
Lars informuje rodziców, że jedzie do Düsseldorf.
„Po co?”
„Chcę się spotkać z pewnym biznesmenem z Chin.”
„Uważaj, Chińczycy, im nie można ufać…”
Lars jedzie do Düsseldorf i kiedy wysiada z pociągu, widzi jednego Chińczyka na peronie. To musi być on, myśli. Podchodzi do niego.
„Pan Zhang?”
„Tak, to ja.”
„Jestem Lars Windhorst. Mamy spotkanie.”
„Co?!?!?!? Ty?!?!?! Ty wyglądasz na 12 lat!!! Nie masz 16 lat! Co?!?!? To niewiarygodne! Ty jesteś Lars Windhorst?!?!?”
„Tak”
„O mój boże! Nie… Ale masz coś w sobie. Te grube brwi jak niemiecki minister finansów Theo Weigel. Wyglądasz inaczej, jakoś wyjątkowo. Dobrze, chodźmy coś zjeść.”
W restauracji rozgadali się i Lars przegapił ostatni pociąg do domu. Ponieważ nie było wówczas telefonów komórkowych, nie poinformował rodziców, że przyjedzie dopiero następnego dnia, więc chcieli szukać go z pomocą policji. Kiedy wrócił do domu, kompletnie podekscytowany spotkaniem i osobowościa tego Chińczyka i opowiadał o tym rodzicom, ci nie przywiązywali do tego większej uwagi, przyzwyczajeni do szalonych pomysłów syna.
W następnych tygodniach Windhorst kilkukrotnie odwiedza Düsseldorf, by namówić sceptycznego Zhanga do współpracy:
„Zobacz, masz czarne na białym, że jestem jednym z Twoich najlepszych klientów. Ja umiem sprzedawać, ty nie. Spędzam dużo czasu w szkole i mimo to sprzedaję tak dużo. Wiesz, że jestem najlepszym sprzedawcą. Natomiast ty przyjaźnisz się z chińskimi producentami i na pewno możesz dostać te wszystkie komponenty taniej, lepiej, szybciej i z lepszymi warunkami płatności niż ktokolwiek inny. Jeśli połączymy siły, to będzie to pierwsza niemiecko-chińska firma komputerowa w Niemczech, gdzie mamy 1+1=11. Ty się zajmiesz zakupem, ja sprzedażą. To będzie fantastyczne.”
„Dobry pomysł. Chińczycy ufają mi, lubią mnie, jestem jednym z nich.”
Po jakichś czterech tygodniach Zhang w końcu zgadza się przyłączyć do Windhorsta:
„Moja żona mówi, że mi kompletnie odbiło. Nic nie masz. Jesteś nikim. Masz 16 lat. Ale dołączę do ciebie. Jakoś wierzę, że to może naprawdę zadziałać.”
Windhorst idzie do mamy i oświadcza:
„Mamo, odchodzę ze szkoły. Teraz. Nie żartuję. Jutro odchodzę ze szkoły. Naprawdę. Odchodzę ze szkoły, ponieważ ten Chińczyk teraz przyjdzie do mojej firmy. To dla mnie życiowa szansa.”
„Co?!? Chińczyk? Jaki Chińczyk?”
„Ten z Düsseldorf. Pamiętasz, jak kilka tygodni temu pojechalem do Düsseldorf? Właśnie on.”
„Chyba oszalałeś! Zapomnij o tym.”
„Nie, ty zapomnij o tym. Ja bezapelacyjnie odchodzę ze szkoły. Teraz, w tym tygodniu. Koniec ze szkołą.”
„Nie możesz. Chodzisz do szkoły średniej, musisz się uczyć do wieku 18-tu lat. To nielegalne w Niemczech. Musisz skończyć szkołę. Zresztą o jakiej ty firmie mówisz?”
„O tej. O firmie, którą prowadzę. Komputery.”
„Co to za firma. To nie jest prawdziwa firma. Obudź się! Zapomnij o tym.”
„Nie, ja absolutnie nie idę więcej do szkoły. Jestem pewny. I ten Chińczyk…”
„Jesteś naiwny. Ten Chińczyk cię oszuka. Nic nie zdziałacie. Zapomnij o tym. Jak możesz ufać jakiemuś Chińczykowi, którego spotkałeś w Düsseldorf na stacji kolejowej.”
„Nie, nie, nie! Jestem pewny na 100 procent.”
Widząc, że nie przekona syna, mama bierze Larsa do szkoły, żeby dyrektorka szkoły przemówiła mu do rozsądku.
„Mój syn chyba oszalał. Chce opuść szkołę. Co Pani o tym myśli?”
„Tak, musi opuścić szkołę.”
„Co?!?!”
„Tak. Już od dwóch lat nie może skupić się na nauce. Jest inteligentny, ale szkoła go nie interesuje. To co go interesuje, to jest jego firma. Proszę dać mu spróbować. Nie powstrzyma go Pani. Niech spróbuje. Jeśli to nie wypali, to nie ma problemu. Obiecuję Pani, że może powrócić do szkoły. Powtórzy klasę i straci tylko rok. Dostanie lekcję od życia, ale nigdy nie będzie Pani zarzucał, że przegapił wielką szansę. Wróci później i straci tylko rok.”
Rodzice po dłuższym namyśle postanowili zgdodzić się i poprzeć syna w jego przedsięwzięciu. Lars zadzwonił do swojego Chińczyka i powiedział mu, że porzucił szkołe i mogą ruszać od zaraz pełną parą. Tamten przyjechał do Rahden i tymczasowo zamieszkał w pokoju gościnnym rodziny Windhorstów. Mieszkał tam parę miesięcy, zanim firma nie rozkręciła się i mogła mu tyle płacić, by mógł wynająć mieszkanie.
Po kilku tygodniach firma wyprowadziła się z garażu do większego magazynu w dzielnicy przemysłowej i zatrudniła pierwszych pracowników. Pierwszym zadaniem Zhanga było przekonanie ich chińskich partnerów handlowych, by dali ich firmie 30-60 dni kredytu kupieckiego, bo żaden bank nie da im kredytu.
„Lars, w tej branży nie istnieją kredyty kupieckie. Albo płacisz akredytywą albo w najlepszym wypadku przy odbiorze.”
„Musisz ich przekonać. Wtedy będziemy mogli zamawiać większe partie towaru po niższych cenach, który ja sprzedam, zanim trzeba będzie za niego zapłacic. Będę pracował dzień i noc, by jak najszybciej to obrócić. Dam rabat naszym klientom, jeśli będą płacili przy odbiorze i w ten sposób stan naszego konta podskoczy szybko do miliona i będziemy mieli płynność potrzebną do sprawnego działania.”
Zhangowi udaje się dostać 30, 40, niekiedy 60 dni terminu płatności. Lars kupuje telefoniczne książki branżowe wszystkich niemieckich miast i dzwoni po wszystkich potencjalnych odbiorcach, oferując im części i całe zestawy komputerowe.
Ma 16 lat. W dalszym ciągu jest to oficjalnie działalność gospodarcza ojca, który musi podpisywać wszystkie dokumenty i jeździć na negocjacje z Larsem. Lars zawsze ma pod ręką 20-30 czeków podpisanych przez ojca in-blanco, by mógł je wypełnić i zapłacić większe sumy dostawcom przy odbiorze towaru. Namawia też ojca, żeby oddał swój dom pod hipotekę, by bank udzielił firmie lini kredytowej wysokości 250.000DM.
Firma rusza z kopyta. W pierwszym miesiącu robi 400.000DM obrotu, w drugim 800.000DM, w trzecim 1.000.000DM, w czwartym 1.500.000DM, w piątym 2.000.000, w każdym następnym niemalże podwaja obrót.
Ale wzrost firmy nie pozostaje niezauważony. Kilka miesięcy po rozpoczęciu działalności firma przeżywa włamanie. Złodzieje wywożą całą zawartość magazynu wartą 1 mln DM. Firma ma ubezpieczenie na taki wypadek, ale pokrywa ono szkody do 250.000DM. Zawarto je przy miesiecznym obrocie 500.000DM i stanie magazynu w wysokości 100.000DM. Nie jest dopasowywane, firma zbyt szybko rośnie. Teraz firma robi 5 mln DM obrotu miesięcznie przy stanie magazynu w wysokości 1mln. Oznacza to niepokrytą stratę w wysokości 750.000DM (1,7 mln PLN). Do tej pory firma nie zarobiła zbyt wiele ze względu na bardzo agresywne, niskie marże. Ojciec mówi:
„To koniec. Bank zlicytuje dom, na który ma hipotekę. Stracimy wszystko i zostaniemy z masą długów. Mogę równie dobrze zastrzelić się. Nigdy nie odrobimy 750.000DM. To koniec. Zamykamy firmę.”
„Nie ma mowy. Kontynuujemy. Odrobimy te 750.000DM i jeszcze więcej. Nie martw się. Za pół roku będziemy się z tego śmiać.”
Ojciec jest zrozpaczony, rozchorowuje się:
„Niemożliwe. To tak dużo pieniędzy. Niewyobrażalne, ile to jest pieniędzy. Niemożliwe, że kiedykolwiek to odrobisz.”
Nikt nie chce ponownie ubezpieczyć od włamania magazynu bez systemu alarmowego. A instalacja takowego ma zająć parę tygodni. Więc przez najbliższe dni rodzina pełni wartę, śpiąc na zmianę w spiworze w firmie z nowo zakupionym owczarkiem. Pewnej nocy, podczas swojej kolejki, 17-to letni wówczas Lars słyszy odgłos ciężarówki, która zatrzymała się w pobliżu. Pies zaczyna szczekać i najwyraźniej płoszy złodzieji. Lars, niewiele myśląc, wskakuje w samochód i udaje się w pościg. Nie ma prawa jazdy, w Niemczech można jeździć samochodem od 18go roku życia. Pech chce, że po 2-3 minutach zatrzymuje go policja i zamiast pozwolić mu ścigać przestępców, albo sama ich ścigać, odtransportowuje go do domu i podaje na kolegium.
Na koniec okazuje się, że w pierwszym roku działalności obroty firmy osiągają zawrotną sumę 80 mln DM (175 mln PLN). Firma zatrudnia blisko 100 pracowników, zajmuje kilka budynków, robi kilka milionów DM zysku i bez problemu odrabia stratę spowodowaną włamaniem.
Co spowodowało tak drastyczny wzrost firmy? Co przyczyniło się do jej tak szybkiego sukcesu? Niewątpliwie talent marketingowy i sprzedażowy Windhorsta odgrywał tu kluczową rolę. Lars był w stanie przekonać każdego potencjalnego klienta do współpracy. Do tego bardzo ważne okazały się dobre kontakty po stronie zakupu. Przy nowych technologiach i produktach często zdarzają się czasowe niedobory w produkcji. Windhorst Industries zawsze mogło dostarczyć zamówiony towar, nawet kiedy konkurencyjne firmy nie mogły go pozyskać ze względu na braki na rynku. Do tego Windhorst otrzymywał nowe modele komponentów wcześniej i po lepszych cenach. Firma zdobyła więc odpowiednią reputację, co bardzo pomagało w rozwijaniu biznesu.
Windhorst uczy się chińskiego. Drugim przełomowym momentem jest podróż, w jaką jedzie ze swym partnerem biznesowym do Hong Kongu, by spotkać się z tamtejszymi dostawcami. Fascynuje go rozmach, z jakim robi się tam biznes. „Do tamtej pory ubierałem się do pracy w jeansy i t-shirt. Kiedy wróciłem, powiedziałem: ‚Od dziś chodzimy w garniturach.’ Kupiłem garnitur i krawat. Moja perspektywa zmieniła się kompletnie. Zanim tam pojechałem, myślałem, że robię wielkie rzeczy, bo zwiększyłem obrót ze 100.000DM do 80 milionów DM w pierwszym roku. Byłem dumny i szczęśliwy z tego, czego dokonałem. Kiedy pojechałem tam, to stwierdziłem, że to śmieszne, co robię, to nic w porównaniu ze skalą, z jaką tam robi się interesy. Zobaczyłem tam ludzi z wielkimi finansami, robiącymi wielkie deale, porty kontenerowe, wpływające i wypływające statki kontenerowe, targi światowe. Ogromny biznes.”
Wkrótce potem wieść o wyczynach tego siedemnastolatka dochodzi do lokalnej gazety. Dziennikarz dzwoni do niego z prośbą o wywiad. Lars widzi w tym szansę pochwalenia się swoimi sukcesami przed szerszą publiką i przede wszystkim pokazania rówieśnikom ze szkoły, że dobrze zdecydował, odchodząc z niej i teraz robi biznesową karierę, jakiej ci mogą mu pozazdrościć. Windhorst udziela wywiadu. Ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakie konsekwencje to za sobą pociągnie…
Następnego dnia artykuł o nim ukazuje się na pierwszej stronie w Neue Westfälische Zeitung. Powoduje to medialny hype i lawinę zapytań od wszystkich największych niemieckich gazet i stacji telewizyjnych. Przez następne dni osiąga go 40-60 takich zapytań. Windhorst: „Nie mogę. Jutro lecę do Hong Kongu.”. „Do Hong Kongu? Świetnie, polecimy tam z Panem.” Do hotelu przybywa więc z gromadką reporterów i kamerzystów. Podczas wcześniejszych pobytów traktowano go tam jak każdego gościa, teraz traktowany jest jak celebryta. W Hong Kongu teamy telewizyjne nie odpuszczają go na krok, dokumentując jego poczynania. W następnym tygodniu doniesienia o nim pojawiają się na łamach wszystkich niemieckich dzienników, w wiadomościach telewizyjnych i w telewizji śniadaniowej. Jeszcze miesiące po powrocie zajmuje się głównie jeżdżeniem po redakcjach i udzielaniem wywiadów, jak i wizytami w telewizyjnych talk showach. Nie służy to jego biznesowi, ale dzięki temu zdobywa mnóstwo bezcennych kontaktów i reputację „cudownego dziecka niemieckiego biznesu”.
Pewnego razu sekretarka przełącza na jego telefon bardzo natarczywego gościa, który dzwonił już jakieś 100 razy, prosząc o połączenie z szefem, jednak nie chcąc powiedzieć, o co chodzi. Przedstawia się jako Herr Vogel i chce pilnie zobaczyć Windhorsta, ma rzekomo coś ważnego do omówienia. Okazuje się, że chce napisać o nim książke. Windhorst ma dopiero 17 lat, twierdzi, że zbyt wcześnie by pisać jego biografię. Jednak Vogel napiera. Windhorst zgadza się z nim spotkać. „Przyjadę dziś.” „A gdzie pan teraz jest?” „W Bonn” „To daleko” „Wyjeżdżam w tej chwili, będę za 4 godziny!” Po początkowej rozmowie pyta Windhorsta, czy ma jakieś związki z rządem Niemiec, który notabene wówczas rezydował w Bonn. „Nie” „A chciałby Pan mieć kontakty w rządzie?” „Nie, nie mam do czynienia z rządem, jestem w biznesie komputerowym.” „A nie chciałby Pan przyjść na bankiet letni kanclerza Kohla?” „Dlaczego nie.” „Dobrze, zorganizuję Panu zaproszenie.” „Serio?” „Tak, mogę to załatwić.” Kiedy Vogel odjechał, Windhorst pomyślał: „Typowy pozer. Nic z tego nie będzie”. Ale o dziwo 2 tygodnie później Windhorst dostaje zaproszenie na tę imprezę.
Tutaj są dwie wersje wydarzeń. Według Andreasa Fritzenkötter, ówczesnego doradcy PR kanclerza, Vogel zadzwonił do niego z propozycją, by Lars Windhorst pojechał na planowaną wizytę do Chin, na którą kanclerz zabierał największe głowy biznesu niemieckiego: prezesów Siemensa, Volkswagena itd., by nawiązali tam pod jego skrzydłami kontakty gospodarcze. Fritzenkötter pomyślał, że medialnie taki młody przedsiębiorca dobrze pasowałby do starego kanclerza, nadając mu bardziej dynamiczny wizerunek. Zapytał kanclerza, co sądzi o pomyśle, by Windhorst przyłączył się do wyprawy. Rzekomo kanclerz spytał: „A ile on ma lat?”. „17”. „Wykluczone. To jest poważna wizyta gospodarczo-dyplomatyczna, a nie wycieczka szkolna”. Fritzenkötter jednak, by w jakiś sposób złagodzić odmowę, zaprasza Windhorsta na bankiet letni kanclerza i sadza go tam obok niego. Po bankiecie Kohl pyta: „Niech mi Pan powie, kim jest ten młody, interesujący człowiek, który siedział obok mnie?” „To właśnie Lars Windhorst. Ten którego nie chce Pan zabrać do Chin.” „Ja nie chcę? Niech jedzie.”
I w ten oto sposób cudowne dziecko niemieckiego biznesu pojechało ze starym kanclerzem i największymi biznesowymi wyjadaczami na osławioną wizytę do Chin, Wietnamu i Singapuru. Także podczas tej podróży zrobił furorę. Dzięki swojemu niezłomnemu optymizmowi, pomysłowości i zapałowi stał się ulubieńcem kanclerza i zdobył wiele bezcennych kontaktów w polityce i gospodarce na Dalekim Wschodzie.
Wkrótce potem Windhorst osiąga pełnoletność i przekształca firmę w Windhorst Electronics GmbH, stając się oficjalnie jej właścicielem. Na przedmieściach Rahden buduje dla swojej firmy Windhorst Center, największy biurowiec w tym mieście, wraz z przyłączonym magazynem logistycznym i 600-oma stanowiskami pracy. Nie zabrakło tam też lądowiska dla śmigłowca. Andreas Fritzenkötter, ówczesny doradca PR Kanclerza Kohla, wspomina: „Któregoś dnia zadzwonił do mnie i zapytał, czy kanclerz Kohl nie mógłby przyjechać, by położyć kamień węgielny pod budowę jego biurowca. Powiedziałem mu, że wykluczone. Kanclerz nie zajmuje się takimi sprawami. Ale Lars nalegał. Zapytałem Kohla. Oczywiście odmówił. Ale żeby udobruchać Larsa, wydelegował tam, jakby nie patrzeć, ministra stanu.” W Niemczech to gruba ryba, niejeden minister stanu został potem kanclerzem. Wszystkie te działania Windhorsta można określić dwoma słowami „Think Big!”.
To dopiero początek historii tego genialnego chłopaka. Po powrocie z dalekiego wschodu rosną mu skrzydła i startuje liczne projekty w wielu branżach, przeceniając trochę swoje siły oraz możliwości czasowe i finansowe.
Jego dalekowschodnia wizyta z kanclerzem zaowocowała też projektem budowy największego wówczas budynku w Wietnamie o dźwięcznej nazwie „Windhorst Tower”, o najlepszej lokalizacji w stolicy Ho Chi Minh. Projekt rósł z początkowo 11-to piętrowego budynku z budżetem 30 mln dolarów do 55-cio piętrowego wieżowca z kosztem budowy 450 mln dolarów, podczas gdy najwyższy wówczas budynek w Wietnamie mial zaledwie 10 pięter.
Ten i parę innych projektów są przyczyną jego późniejszego upadku. Jego firmy upadają, a i on sam musi ogłosić upadłość konsumencką. To bardzo trudny okres, powiązany ze sprawami sądowymi, negocjacjami z dłużnikami. Na końcu pozostaje z 5 mln dolarów osobistego długu i startuje ponownie z nową firmą, tym razem, jak mówi, „w biznesowej lidze mistrzów”, czyli w finansach. W ciągu zaledwie 4 miesięcy zarabia 13 mln dolarów, dokonując po drodze paru cudów, spłaca dług i staje ponownie na nogi.
Nie sposób opisać wszystkich cudów, których Lars dokonał w swoim życiu, ale myślę, że ten szczegółowy opis pierwszych lat oddaje dość dobrze jego optymizm, przebojowość, entuzjazm, a przede wszystkim jego niesamowity geniusz biznesowy.
Przez kolejne lata Lars nauczył się wielu lekcji i przeszedł kilka metamorfoz, zamieniając się w coraz piękniejszego motyla. Dziś ma 38 lat. Prowadzi swoją firmę inwestycyjną Sapinda, zawiadując miliardami i inwestując w Europie, Azji i Afryce w ogromne firmy z branż wydobycia surowców, energii, rolnictwa i technologii. Sapinda jest na przykład jednym z największych posiadaczy ziemskich w Afryce. Lars ma swój 18toosobowy odrzutowiec, 3 śmigłowce, jeden z największych jachtów świata. Jest chyba najambitniejszą osobą jaką poznałem w życiu, mimo iż spotkałem już niejednego miliardera, który osiągnął dużo więcej, niż Lars do tej pory. Do tego jest bardzo zdyscyplinowany: mało śpi, dużo pracuje, codziennie biega, stale pracuje nad sobą. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jeśli do tej pory nie jest jeszcze miliarderem, to prędzej czy później nim zostanie.
A Ty, czytelniku? Co myślisz na ten temat?
źródło:
https://indywidualista.pl/2014/12/30/lars-windhorst-o-chlopcu-ktory-postanowil-zostac-miliarderem/